Dzisiaj Wam kochane serwuję kawkę na tacy. Taca leżała goła u mnie długo, aż pewnego wieczoru, szukajac do czegoś serwetki, znalazłam tę - i jak to często bywa, rzuciłam to, co akurat robiłam, bo nagle zachciało mi się zrobić tacę Tym bardziej, że robota zapowiadała się na łatwą i szybką, bo motyw klejony po całości, taca duża.
Praca zasadnicza faktycznie poszła szybko - w jeden wieczór zagruntowałam, nakleiłam, pomalowałam.. Potem zachciało mi się kraka dwuskładnikowego i to takiego z dużymi oczkami, więc sięgnęłam po Pentart. Krak się zrobił całkiem przyzwoity, ale ten wymaga lakieru rozpuszczalnikowego - no i się zaczęło... Po pierwsze na kraku zrobiły się jakieś purchle, lakier się miejscami zwarzył. Czemu? Nie mam pojęcia. Zmieniłam lakier, innej firmy ale też spray rozpuszczalnikowy, ten już nie grymasił, no ale trzeba było parę warstw, szlif żeby zedrzeć te purchle, o matko. Poza tym jak zaczęłam to lakierować tym sprayem, to stwierdziłam, że brzegi też tym samym lakierem... A wiecie co to jest lakierowanie ośmiobocznej tacy śmierdzącym i obklejającym wszystko dokoła sprayem w mieszkaniu?!.... Więc w końcu wymiękłam i dolakierowałam boczki szklącym Renesansu, który kocham nad życie, bo nie grymasi i na każdym podkładzie, czy to jest klej, farba czy lakier syntetyczny zachowuje się idealnie (a na tych sprayach wyraźnie jest napisane, żeby po nich nie lakierować lakierami na bazie akrylu! Może Renesans choć wodny nie jest na bazie akrylu?)
Koniec końców po szybkiej pracy nad ozdabianiem lakierowanie trwało chyba z miesiąc... No ale w końcu jest. Blat to cała serwetka poza obciętym obramowaniem, na którym na czarnym tle są podpisy rozmaitych malarzy - one poszły na boki tacy, tło wymusiło czarny kolor. W środku chciałam trochę rozjaśnić fioletem, ale nie jestem do końca przekonana, wolałabym chyba wszystko w czerni. Ale to może na następnej
No i jeszcze zbliżenia na kraczka - oli twierdzi, że naród nie lubi, gdy widoczna jest struktura spękań pod lakierem. Ja lubię bardzo i cieszę się, że pomimo tylu warstw lakieru wciąż są one widoczne
Praca zasadnicza faktycznie poszła szybko - w jeden wieczór zagruntowałam, nakleiłam, pomalowałam.. Potem zachciało mi się kraka dwuskładnikowego i to takiego z dużymi oczkami, więc sięgnęłam po Pentart. Krak się zrobił całkiem przyzwoity, ale ten wymaga lakieru rozpuszczalnikowego - no i się zaczęło... Po pierwsze na kraku zrobiły się jakieś purchle, lakier się miejscami zwarzył. Czemu? Nie mam pojęcia. Zmieniłam lakier, innej firmy ale też spray rozpuszczalnikowy, ten już nie grymasił, no ale trzeba było parę warstw, szlif żeby zedrzeć te purchle, o matko. Poza tym jak zaczęłam to lakierować tym sprayem, to stwierdziłam, że brzegi też tym samym lakierem... A wiecie co to jest lakierowanie ośmiobocznej tacy śmierdzącym i obklejającym wszystko dokoła sprayem w mieszkaniu?!.... Więc w końcu wymiękłam i dolakierowałam boczki szklącym Renesansu, który kocham nad życie, bo nie grymasi i na każdym podkładzie, czy to jest klej, farba czy lakier syntetyczny zachowuje się idealnie (a na tych sprayach wyraźnie jest napisane, żeby po nich nie lakierować lakierami na bazie akrylu! Może Renesans choć wodny nie jest na bazie akrylu?)
Koniec końców po szybkiej pracy nad ozdabianiem lakierowanie trwało chyba z miesiąc... No ale w końcu jest. Blat to cała serwetka poza obciętym obramowaniem, na którym na czarnym tle są podpisy rozmaitych malarzy - one poszły na boki tacy, tło wymusiło czarny kolor. W środku chciałam trochę rozjaśnić fioletem, ale nie jestem do końca przekonana, wolałabym chyba wszystko w czerni. Ale to może na następnej
No i jeszcze zbliżenia na kraczka - oli twierdzi, że naród nie lubi, gdy widoczna jest struktura spękań pod lakierem. Ja lubię bardzo i cieszę się, że pomimo tylu warstw lakieru wciąż są one widoczne