"Jak dobrze mieć sąsiada..." nawet jeśli jest z sąsiedniej wsi Razem z Dużym zostaliśmy zaproszeni właśnie do takiego "drugowsiowego" sąsiada na jego 50-te urodziny. Niewiele się znamy, tyle, że Duży załatwił mu kiedyś pracę a on chętne pomaga przy przeoraniu zagonka czy zwiezieniu nam kamieni - taka sąsiedzka pomoc. Nie wiem czemu dostąpił nas taki zaszczyt, bo podobno mają być tylko najbliżsi (w ilości 10 par), ale zaprosili nas i nie wypadało odmówić, coby nie zaczęli mówić, że zadzieramy nosa. Bo nie zadzieramy i chyba nas za to lubią Ale do sedna! Wobec powyższego, wypadało zorganizować jakiś prezent, ale co? Myślałam, myślałam, czas uciekał a ja nie miałam pomysłu. W końcu stwierdziłam, że zrobię sama coś na szybko a do tego dodam śmieszny gadżet i w ten sposób powstało to co niżej. Nie jest to wykonanie perfekcyjne: z Futrzaqa ściągnęłam pomysł, żeby było widać fakturę farby i lakieru, dzięki temu nie traciłam czasu na szlifowanie. Niestety, jakość mojego "miszczostwa fotograficznego" pozostawia wiele do życzenia, ale co nie co widać. A co do śmiesznego gadżetu: jest obowiązek noszenia po zmroku odblaskowych wdzianek, ale różnie z tym bywa. Znając troszkę jubilata, wiem, że piękną dziewczynę i śmieszny napis będzie nosił dla draki, zatem myślę, że to był strzał w 10
Achaś! Dodam jeszcze, że wilkowi oczy się świecą
Achaś! Dodam jeszcze, że wilkowi oczy się świecą