Wiolka- zatem bardzo się cieszę z przychylnej opinii experta
babcia ostatnio wróciła do drutów bo jej skarpety "kupne" nie służyły i z rozpędu zrobiła już ponad trzydzieści par dla siebie, dziadka i innych członków rodziny. Chciała to rzucić, ale znowu pękła i jedzie dalej z koksem ("no bo co mam robić?"). A ja, że postanowiłam w końcu zrealizować swoje ambicje (bo od dawna chciałam się nauczyć, ale zawsze była wymówka) i wykorzystać możliwość nauki bezpośrednio od osoby umiejącej dziergać, to poszłam w te skarpety za babcią
Nota bene, z takich ambicji edukacyjnych mam jeszcze szycie, ale tu były chyba dwa podejścia i coś mi nie poszło a możliwość nauki mam jak złoto i szkoda nie wykorzystać bo moja mama jest genialną krawcową - mówię Wam - jaką ona zrobiła mi suknię ślubną! ale ja to potrzebuję mniej narowistej maszyny, a nie tego potwora podłączonego do siły co to rękę do łokcia można przeszyć...
A wracając do skarpet to jest to mój dziewiczy wyrób - co innego, że prułam dwa razy, w tym raz pół ściągacza. Prułam i płakałam. Ale dopisałam to na poczet prób i ćwiczeń
a jak babcia powiedziała, że to proste to jej uwierzyłam i tylko jak dochodziłam do momentów przełomowych jak pięta lub palce to szłam na kolejną lekcję
się rozpisałam...
Cavi - jak skończyłam tę pierwszą to nowy duch we mnie wstąpił i jadę z drugą
(oby mi nie przeszło za szybko) Jestem za połową ściągacza
też zaczynam dziergać podpatrując, czy też słuchając jakiś filmów
a oto i ściągacz
normalnie jaram się jak dzika świnka...